No i jest. Rozdział 6. Jakoś dociuchałam, ale czuję, że wena mnie chyba opuszcza... ;/ Słabo, bo to dopiero 6 rozdział:P No nic, zobaczymy co będzie dalej.
Enjoy!
____________________________________*
Rok 2006/7...
-Dobra, koniec tej wyżerki, bo chyba się ocielę! –Powiedział
Brad i wyciągnął się na wygodnym fotelu. –Możemy już iść spać.
Wszyscy spojrzeli na niego zdumieni. Było dopiero po 23.
-No dobra, albo ja mogę już iść spać. –Poprawił się,
przewracając oczami.
-Brad, kochanie, zachowuj się. –Zganiła go żona.
Z wierzy poleciało „Welcome to the Jungle”, po czym zaraz
wszyscy już „wyginali” się na „parkiecie”. Chester wskoczył na kanapę i udawał,
że szarpie struny na gitarze.
-Chaz, idioto! Wczoraj prałem tą kanapę własnymi rękami! Złaź
stamtąd! –Krzyknął Dave i pognał ze szczotą za Benningtonem.
-Joe, może byś do nas dołączył? –Krzyknął Brad wywijając z
Monicą.
-Nie, dzięki! Zobaczę lepiej, czym jest wypchany ten
kurczak!
Delson przewrócił teatralnie oczami i dał znać Robowi i Mike’owi
wskazując głową na Hahn’a. We troje podeszli do Joe’go od tyłu. Złapali za nogi
od krzesła i spróbowali podnieść.
-O Boże, mój kręgosłup! –Jęknął Bourdon, gdy już go unieśli.
-Chłopaki, co wy robicie?! Odstawcie mnie na ziemię, źle
znoszę wysokości! –Zaczął panikować Joe, wymachując w ich stronę widelcem.
-Ooo… -Przełknął ślinę Brad na myśl o „dolegliwościach”
Hahn’a. Przed oczami zobaczył ich siedzących w taksówce…
-Spokojnie, jak robiłem zakupy zaopatrzyłem się w trzy
odświeżacze powietrza. –Zachichotał Farrell, po czym zatoczyli koło. Już mieli
się przewrócić, ale jednak stanęli prosto.
-Obawiam się, że te twoje odświeżacze na nic się nie zdadzą…
-Zaśmiał się Shinoda. –Ale lepiej go odstawmy, bo nie chcę mieć jego odcisku
buta na twarzy…
Joe w tym momencie zaczął mocno wierzgać nogami.
-Chłopaki, przestańcie się wygłupiać! Odstawcie Joe’go na
ziemię, bo biedny robi się już zielony. –Powiedziała Linsey pokładając się ze
śmiechu z resztą.
Po jakichś dwóch minutach z wierzy poleciała kolejna
piosenka. „Angie”.
Mike podszedł do Anny i ujął delikatnie jej dłonie.
-Zatańczysz, panno Shinoda? –Na te słowa uśmiechnęła się
szeroko i oplotła ręce na jego szyi. Przysunęła się bliżej i poczuła zapach
jego zmysłowych perfum.
Rok 1997…
-Mój łeb… Joe, zabierz tą swoją cuchnącą nogę! Że też
wcześniej mnie to nie obudziło!
-Mark…? A co ty robisz u mnie w sypialni? –Hahn przetarł
zaspane oczy i spojrzał na przyjaciela.
-Chyba ty w mojej….
-Chłopaki? Gdzie ja jestem? –Rozległ się gdzieś głos Brada.
–I dlaczego przestawiliście mi łóżko…?
-Brad, to moje łóżko. Jesteśmy u mnie. –Powtórzył Wakefield.
Wszyscy zaczęli pomału wstawać. Pokój wyglądał jak po przejściu
huraganu. Jakichś dwóch chłopaków leżało jeszcze pod grzejnikiem z pustymi
butelkami po piwie w rękach.
-Ale zabalowaliśmy. Prawie nic nie pamiętam… -Wstał z ziemi
Dave. Zachwiał się lekko i rzucił się twarzą na łóżko. –Jestem wykończony!
-Fuu! Joe, obśliniłeś mi koszulkę! –Krzyknął Mark i
natychmiast odsunął się od Hahna.
-Chłopaki…? A gdzie jest Mike? –Spytał nagle Delson.
Wszyscy rozejrzeli się uważnie i rzeczywiście. Po Shinodzie
ani śladu.
-Ktoś pamięta, gdzie się podział? –Spytał Mark i podrapał
się po rozczochranej czuprynie.
-Żebym jeszcze pamiętaj, gdzie ja się wczoraj podziewałem.
–Sapnął Joe i chwiejnym krokiem podszedł do szafki, na której stała woda. Wziął
butelkę i wypił pół jednym susem.
-Może poszedł do domu. –Odparł Brad i nikt już nie
roztrząsał tego tematu, bo nikt nie miał nawet na to siły. Wszyscy zeszli na
dół do kuchni i dobiegł ich cuchnący zapach.
-Ueee… Wolę nie wiedzieć co to jest. –Zatkał nos Dave, a za
nim reszta.
-Matko, jakie pobojowisko! –Złapał się za głowę Mark, gdy
wszedł do kuchni, a potem do salonu. Kilka nieprzytomnych osób leżało jeszcze
na podłodze, jeden chłopak nawet na szafie, ale nikt nie wnikał skąd się tam
wziął. –Starzy mnie zabiją…
-Nie martw się, może nie będzie tak źle jak wynajmiesz kogoś
do sprzątania. –Powiedział z pustym uśmiechem Hahn i wtedy Wakefield spojrzał z
chytrym uśmieszkiem na resztę chłopaków.
-Kogoś do sprzątania mówisz… -Powtórzył.
***
-Joe… -Zaczął przepełnionym rozpaczą głosem Brad.
–Zabiję cię kiedyś.
Stali ubrani w fartuchy, gumowe rękawiczki, z mopami i szczotkami
w rękach i z wiaderkami.
-Mark, wiesz… Joe mówiąc „kogoś do sprzątania” miał chyba na
myśli specjalną ekipę. –Powiedział Rob.
-My też możemy być specjalną ekipą. A teraz do dzieła! –Po czym dodał: -Brad, Joe i Rob biorą się za górę, a ja i Dave dół.
Chłopaki wydali z
siebie pomruk niezadowolenia i rozeszli się w swoje strony.
-Wyglądam w tym jak baba… -Dało się jeszcze słyszeć głos
Brada i we trójkę poczłapali po schodach na górę.
-Do roboty! –Powiedział Mark i podniósł kilka butelek z
ziemi.
***
W domu rozległ się dzwonek do drzwi.
-O, dzień dobry, pani Shinoda. Jest Mike? –Spytał Brad,
kiedy otworzyła im starsza kobieta.
-Tak, jest u siebie na górze. Wejdźcie. –Przywitała ich
ciepłym uśmiechem i wpuściła do środka.
Chłopaki polecieli na górę i bez pukania wpadli do pokoju
Mike’a.
-STARY!!! –Krzyknęli jakby nie widzieli go od lat.
-Gdzieś ty się podział wczoraj, hmm?? –Spytał Mark,
rozkładając się na łóżku. –Wszędzie cię szukaliśmy!
Chłopaki spojrzeli po sobie, ale nikt nic nie powiedział.
Tylko Joe parsknął cicho ze śmiechu.
-Yhymm… -Mruknął niezbyt przekonywająco Mike. –Długo mnie
szukaliście?
-Yeieoiadjfekfm, zdążyliśmy już posprzątać u Marka w chacie.
–Zaplątał się Brad i spojrzał na resztę, szukając jakiegoś wsparcia.
-Taa… właśnie. –Dodał Rob, po czym wyciągnął sobie kluska z
włosów.
-Fuuu… -Wszyscy się wykrzywili.
-U Marka? W DOMU?? –Spytał z niedowierzaniem Shinoda. –Brad!
Ciebie ciężko nakłonić, żebyś wyprał sobie skarpetki, a wy mówicie, że
SPRZĄTALIŚCIE U MARKA W DOMU!
-No… na to niestety wygląda. –Powiedział Joe z głupkowata
miną. Kopnął Marka, żeby ten się podsunął i wskoczył na łóżko obok niego.
-Ty Joe się nie odzywaj, bo to twoja wina! –Wyskoczył Dave i
siadł na podłodze, opierając się o ścianę.
Hahn wystawił mu język i pokazał środkowy palec.
-To co chłopaki? Bierzemy się do roboty… -Powiedział Mike i
włączył komputer.
***
-Tak… dasz radę… jesteś twardziel, nie?
Wysoka postać stała przed odrapanymi z lakieru drewnianymi
drzwiami prowadzącymi do jednej z podrzędnych knajp w tym mieście. Wziął
głęboki oddech i pchnął drzwi. Jego nozdrza od razu uderzył znajomy zapach piwa
i papierosów. Zaciągnął się mocno i zamknął oczy. Od kilku dni nie palił,
starał się tego nie robić dla niej… Był przez to nerwowy i wciąż chodził
zdenerwowany. Ten zapach uspokoił go choć na chwilę… Do póki nie zobaczył jego
twarzy.
-Tak myślałem, że cię tu znajdę… -Powiedział cicho do siebie
i podszedł do starszego mężczyzny, siedzącego na krześle przy barze. Obok niego
kiwał się jakiś starszy facet. Ledwo siedział.
-Corteens, rzuć no tu jeszcze jedno piwko! –Zaskrzeczał i
wyłożył pieniądze na ladę. Przejechał ręką po długiej brodzie. –I dla Briana,
na mój koszt. –Dorzucił jeszcze kilka dolarów.
Stary zabulgotał coś niezrozumiale.
-Pan Olit? –Spytał Chester wysilając się na grzeczność.
Prawie, że z bólem spojrzał mu w oczy.
-Taa.. –Odparł dziadek mierząc go surowym wzrokiem od góry
do dołu. –A ty to..? –Kiwnął się lekko do tyłu, ale w porę złapał się lady.
-Jestem… -Zaczął i przełknął zaraz ślinę. –Chłopakiem, a
teraz raczej narzeczonym pańskiej córki… -Wziął głęboki oddech, przygotowując
się do mowy. –Którą pan bił… szantażował… -Zacisnął zęby i pięści tak mocno, że
paznokcie wbiły mu się w skórę. Nie czuł bólu. Jedyne co teraz czuł były złość
i nienawiść. –..sponiewierał, ale teraz… Teraz to się zmieni…
-Co ty pieprzysz, chłopie? –Szarpnął go za ubranie i
przyciągnął do siebie. Chłopak poczuł zgniły oddech, przesiąknięty alkoholem. –Nie
będziesz mi gnoju mówił, co mam robić!
W tym momencie Chester wyrwał się i zamachnął. Z całej siły
uderzył faceta w twarz, który runął natychmiast na ziemię.
-Już… nigdy.. –Ciągnął okładając starego pięściami. –Jej nie
dotkniesz! Rozumiesz?! Jeszcze raz podniesiesz na nią rękę, to cię zabiję!
Krzyczał i wali na oślep ile sił. Nagle poczuł, że ktoś
łapie go od tyłu i ciągnie.
-Zostawcie mnie!
Jeszcze z nim nie skończyłem! –Szarpał się, ale na nic. Silne ramiona uniosły
go i zobaczył przed sobą twarz ochroniarza.
-Jemu chyba wystarczy. –Powiedział do chłopaka i pchnął go w
stronę wyjścia. –Jeszcze raz cię tu zobaczę, to też pożałujesz.
Drzwi zamknęły się z hukiem i Chester znów stał przed
drzwiami, przez które niedawno bał się przejść. Teraz nie czuł już strachu, czy
paniki. Teraz chciał go zabić. Chciał, by poczuł się tak jak Sam, kiedy ją bił
i sponiewierał jak psa. Chciał, by też cierpiał. Bardziej, niż ona. Niech
zdycha. Tak, to było najlepsze, czego mógł mu życzyć Chester.
Usłyszał jeszcze głos starego za drzwiami, który się awanturował.
Bennington podszedł pod śmietnik i kopnął go z całej siły.
-To już koniec…
***
Biegł szybko ulicą. Chciał być tam jak najszybciej. Targały
nim emocje, które napędzały go, by biegł szybciej i szybciej. Czuł euforię z
powodu tego co działo się przed chwilą. Był z siebie nawet dumny, bo nie często
zdarza mu się tak wykazać. Najczęściej uciekał… Uciekał przed podobnymi
problemami, ale nie teraz. Teraz chciał stawić temu czoła. Czuł, że da radę.
Musi!
Zobaczył przed sobą znajomy dom. W jednym z okien paliło się
światło. Przeskoczył szybko przez furtkę i stanął przed drzwiami. Otworzył je
nawet nie pukając. Przeszedł przez mały korytarzyk i wpadł do pokoju
dziewczyny. Właśnie leżała w łóżku w piżamie i czytała jakąś książkę. Obok
świeciła się lampka nocna. Zobaczył jej przestraszoną minę, która za chwilę zmieniła
się w ulgę.
-Chester! Co ty tu robisz? Myślałam, że to..
-Twój ojciec? –Przerwał, oddychając szybko. Podszedł do jej
szafy i wyjął z niej walizkę. –Pakuj się.
-Co..? Chester, co się stało? –Spytała zdezorientowana.
-P-powiedziałem, żebyś się pakowała. –Powtórzył nieco
nerwowo. –Szybko!
Dziewczyna przestraszyła się, ale zrobiła co jej kazał.
-Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? –Spytała w trakcie
pakowania. –Takie wpadanie o tej porze do czyjegoś domu, nawet narzeczonej jest
nieco dziwne.
Uznał, że lepiej, żeby wiedziała. Prędzej, czy później i tak
musiałby jej to powiedzieć.
-Ja… -Zaczął i usiadł na łóżku. Drżącymi rękami przetarł
twarz. –Pobiłem twojego ojca. Idziesz do mnie. –Skrócił najbardziej jak mógł.
-C-co?! Chester, ale..
-Nie ma żadnego „ale”. Ten stary piernik zaraz tu przyjdzie
i będziesz znów miała piekło w domu. Nie mogłem tego tak zostawić, rozumiesz?! –Prawie
krzyczał. Żyłki na jego skroniach pulsowały. –Proszę cię, pakuj się! –Dodał nieco
spokojniej.
-No dobrze… -Odparła, spuszczając głowę. Nie wiedziała co o
tym wszystkim myśleć. Niby pójdzie do Chestera, ale jego rodzice się rozwodzą,
u niego w domu też nie jest za dobrze. Będzie mu przeszkadzać. Z drugiej strony…
gdzie ma się podziać? Ewentualnie wróci do domu i jakoś to będzie dalej…
-Już? –Przerwał jej rozmyślania. –Zaraz może tu być.
-Prawie. –Jej ręce również zaczęły drżeć. Próbowała złożył
bluzkę, ale wciąż wypadała jej z rąk.
-Och, zostaw to składanie! Powrzucaj jak leci i idziemy
stąd. –Ukląkł przed nią i pomógł jej wkładać rzeczy do walizki.
-Chester, boję się. –Spojrzała mu w oczy. –Wiesz, że mój
ojciec jest wybuchowy… Może nas szukać, a miasto nie jest duże. Prędzej, czy
później nas znajdzie i..
-Przestań… Wszystko będzie dobrze! –Złapał jej ręce i
pocałował. –Uspokój się i pakuj.
Dziewczyna kiwnęła głową. Rozejrzała się po pokoju.
-Muszę wziąć jeszcze szczotkę z łazienki. Zaraz przyjdę.
-Ok.
Samantha wstała i wyszła. Zaczęły targać nim różne myśli.
Nie wiedział, czy robi dobrze… Ne wiedział, co będzie dalej, co zrobią. Jedyne
co było pewne, to to, że już nigdy nie pozwoli mu jej skrzywdzić.
Znów weszła do pokoju.
-Już? To wszystko? –Spytał, gdy zasunęła walizkę.Znów rozejrzała się po pokoju dla upewnienia.
-Tak, myślę, że tak.
-Ok.
Podniósł jej walizkę i nagle usłyszeli czyjeś ciężkie kroki.
Dwójkę przeszedł dreszcz.
-Chester, zamknąłeś drzwi…? –Szepnęła, łapiąc się za jego
rękę.
-Nie…
/ Angel.Park
ok, jestem już przytomna :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie sądziłam, że można tak płynnie przechodzić z przeszłości (2007) do jeszcze głębszej przeszłości (1997). Wychodzi Ci to niesamowicie!
Jak się zapewne domyślasz moją uwagę najbardziej przykuł ostatni fragment. Smutna jest ta świadomość, że on teraz jest z Talindą, a w Twoim opowiadaniu tak bardzo kocha Samanthę. Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny rozdział, bo przecież nie można przerywać w TAKIM momencie!
Przeczytałam to w nocy, co dodatkowo wpłynęło na moją wyobraźnię, i poczułam się jakbym to ja była w takiej sytuacji. Życzę weny!
Świetne <3 Kocham te opowiadania. Szkoda, że tak rzadko dodajesz :)
OdpowiedzUsuńCha-cha-chałwo kocham pierwszą część xD A jeszcze bardziej kocham "Yeieoiadjfekfm, zdążyliśmy już posprzątać u Marka w chacie" Brad'a xD
OdpowiedzUsuńChester nie zamknął drzwi i mamy problem!
OdpowiedzUsuńKurde, niech to nie będzie ten ojciec, albo niech uciekną przez okno! :)
Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
Pierwsza część świetna, ale druga jeszcze lepsza :D No nie możesz Chester' owi i Sam tego zrobić, to nie może być jej ojciec xD Dla mnie wszystkie twoje rozdziały są za krótkie D: Ale mam madzieję, że kolejny dodasz szybciej i nie mogę się doczekać, jak rozwiniesz Oneshot'a
OdpowiedzUsuńSerio, genialne, genialne, naprawdę!
OdpowiedzUsuńJezu, mam nadzieję, że zdążą uciec, bo nie potrafię sobie wyobrazić tego, co mogłoby się stać... A moment z Bradem... rozdział czytaliśmy rano z kolegą (niestety dopiero teraz znalazłam chwilkę, żeby skomentować...) i zaśmiewaliśmy się do łez nad tekstem o skarpetkach :D
Czekam na więcej z niecierpliwością!
genialna ta instrumentalna wersja BiTS. umarłam po prostu *o* mogłabyś mi podać link do strony (o ile taki mnasz) , z której bym mogła tego instrumentala pobrać?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że najlepiej byłoby ściągnąć po prostu z yt;)
Usuńspoko :D
OdpowiedzUsuńNowy, zapraszam! (to taka mała niespodzianka...)
OdpowiedzUsuńNowy: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że miałam jeszcze komuś napisać o nowym rozdziale, ale moja skleroza mnie dobiła. Więc zapraszam na XV: lost-in-your-mistakes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSuper blog.
OdpowiedzUsuńZobacz: http://nionianika.blogspot.com/
u mnie nowy ;) in-pieces.blog.pl
OdpowiedzUsuńNowy, Elektra powraca na pierwszy plan!
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowy oneshot, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział od wczoraj, zapraszam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się spodoba; ocenę pozostawiam Wam. Komentarz czeka :)