Oj, za takie coś można co najmniej powiesić... Przepraszam za tak długą nieobecność, ale nie miała internetu. Spokojnie, wszystko nadrobię:) Za rozdział również przepraszam, bo jest średni, ale mogło być gorzej...:P Postaram się, żeby następny był ciekawszy.
_______________________*
Kroki zbliżały się coraz szybciej, aż ucichły przy samych
drzwiach. Po chwili skierowały się w przeciwną stronę.
-Poszedł do łazienki. –Wyszeptała gorączkowo Sam.
Chester podszedł do drzwi i lekko je uchylił. Zobaczył, że
facet pochyla się nad ubikacją.
-Chyba za dużo mu się wypiło. –Zakpił i pociągnął dziewczynę
za rękę. –Chodź szybko!
Przeszli przez korytarz najwidoczniej niezauważeni. Wybiegli
z domu i już kierowali się ku bramce, gdy usłyszeli za sobą bulgoczący głos
starego.
-Sami, a gdzie ty się wybierasz!? Wracaj, ale to już!
Dziewczyna nie odwróciła się. Za wiele krzywd jej wyrządził,
by miała się go teraz słuchać. Ścisnęła tylko mocniej dłoń Benningtona i
spojrzała mu w oczy, gdy się odwrócił, żeby sprawdzić jak na to zareaguje.
Posłała mu lekki uśmiech, który zaraz odwzajemnił.
-Kocham cię. –Wydyszał.
-Ja ciebie mocniej. –Odparła.
„Wbiegali” teraz w nowy rozdział życia, zwłaszcza Samantha. W
końcu odetnie się od problemów, a przynajmniej tych z ojcem. Będzie taka
szczęśliwa! Już jest…
***
-Ymm… nie mam czasu.
-Ale to ważne! Od tego zależy nasza przyszłość!
-Nie przesadzaj, stary. Jak nie dziś to jutro. I tak się
nigdy nie wybijemy, kto nas będzie słuchał?
Mike cisnął słuchawką w podłogę, która tylko brzdęknęła.
-Co jest? –Spytał Brad. Właśnie siłował się z Dave’em i
wyglądało na to, że wygrywa.
-Mark powiedział, że nie ma czasu przyjść na próbę.
–Wycedził przez zęby. –Świetnie! - Tym razem krzyknął i wstał tak gwałtownie,
że krzesło, na którym siedział upadło. Podszedł do okna i oparł się o parapet,
patrząc gdzieś w dal.
-Spokojnie, Glue. Mark często tak gada, a potem i tak
przychodzi. –Powiedział Joe. Właśnie leżał na łóżku i przeglądał Playboy’a.
-Hahn, odłóż te pornole! –Zganił go Rob i rzucił go kapciem
Mike’a, który głucho odbił się od jego brzucha.
-To, że ty jesteś Żydem, nie znaczy, że reszta musi
przestrzegać takich zasad, co ty. –Odgryzł się chłopak i przewrócił kartkę.
Shinoda przewrócił tylko oczami i odwrócił się do chłopaków.
-Nie rozumiecie, że jeśli teraz nie weźmiemy się do roboty,
to nigdy nam się nie uda?! Jesteście na tyle tępi, żeby tego nie zrozumieć?
Przestańcie zachowywać się jak dzieci!
Wszyscy spojrzeli na niego. Michaelowi pulsowała żyła na
skroni. Czuł na nich ogromną wściekłość, pomimo, że nic mu nie zrobili. To w
sumie była tylko wina Marka, ale oni też nie są święci. Oddychał płytko i
szybko. Zagryzł wargę i zacisnął powieki. Miał ochotę wszystko zdemolować, wyżyć
się na czymś.
Przez chwilę panowała cisza, którą postanowił przerwać Joe.
-Przepraszamy, ale to Marka teraz brakuje, a wyżywasz się na
nas! Przykro mi, ale nie wykonamy jego partii!
-Dobra. –Powiedział zrezygnowany Shinoda. Podniósł krzesło i
usiadł na nim.
Nagle usłyszeli czyjeś kroki na schodach. Drzwi się
otworzyły i zobaczyli panią Shinodę.
-Hej, Michael, przyszła twoja koleżanka. Zaprosiłam ją do
środka, bo na zewnątrz okropnie wieje. Jeszcze się przeziębi. Wejdź kochana.
–Zaprosiła ją gestem i ujrzeli lekko zarumienioną Annę. Nieśmiało weszła do
pokoju.
Mike wstał z lekko otworzonymi ustami. Brad kuksnął go lekko
w bok i ten zaraz się „obudził”.
-Yyy cześć! Wejdź. –Powiedział, po czym się uśmiechnął. Jego
mama spojrzała na niego wzorkiem mówiącym:„tylko nie zrób mi wstydu” i zamknęła
drzwi.
-Ooo Annie, miło cię poznać! –Zaczął Brad i posłał jej
szeroki uśmiech.
Reszta chłopaków poszła w jego ślady.
-No, nie dziwię się, że Mikey tak szybko zniknął z imprezy.
–Wyszczerzył się Hahn. Shinoda tylko spiorunował go wzrokiem.
Anna uśmiechnęła się.
-Ja tylko… Przyszłam, żeby ci to oddać. –Wyjęła z torebki
złożoną bluzę, podeszła szybko do Mike’a i oddała mu ją.
-Ahmm dzięki. –Uśmiechnął się, po czym rzucił ubranie na
łóżko, trafiając przy tym (kto wie, czy nie specjalnie) Joe’go.
-To ja będę już iść. –Odwróciła się.
-Nie, nie, niee. –Zaczęli wszyscy protestować.
-Zostań. –Zachęcił Mike i wskazał na fotel. –Usiądź.
-Niee, ja naprawdę muszę już iść. –Przerwała, by sprawdzić
jego reakcję i zaraz dokończyła: -W sumie wpadłam tylko po to, żeby ci oddać
bluzę.
Uśmiechnęła się na odchodne i wyszła.
-Odprowadzę cię! –Zaproponował Mike i wyskoczył za nią za
drzwi.
Chłopaki spojrzeli po sobie z uśmiechami.
-No, no, ciekawie się zapowiada. –Zaczął Hahn. –Dzisiaj odprowadzanie
do drzwi, a jutro pod dom!
-Haha Hahn, daj spokój! –Zaśmiał się Brad. –Dave! Nie
pomagaj sobie drugą łapą!
-Ok., jestem! –Wpadł jak burza Shinoda, cały zarumieniony.
-Co? Ale z ciebie szybki chłopak! –Znów wypalił Joe i
odłożył gazetę. Usiadł i wyciągnął się, prostując kręgosłup.
-Spadaj. –Odparł i usiadł zmachany i szczęśliwy, jakby
przebiegł maraton i na dodatek go wygrał. –Zamiast gadać, weźmy się lepiej do
roboty.
-Ale nie ma Marka. Jak chcesz cokolwiek zrobić?? –Spytał Rob
i założył ręce na klatce piersiowej. Reszta pokiwała głowami.
-Sami będziemy śpiewać. –Po jego twarzy przemknął cień
uśmiechu i natychmiast odwrócił się do komputera.
Zgodnie z jego
przewidywaniami wybuchła panika, przerażenie i czarna rozpacz. Jak to oni mają
śpiewać?! Przecież nie umieją, to Mark od tego był.
-Cisza!!! –Zagrzmiał Spike i natychmiast wszyscy się
uspokoili. –Dajcie spokój, ludzie! Tylko spróbujemy, zobaczymy jak nam wyjdzie
i wtedy pomyślimy co z tym zrobić.
-Nie odpowiadam za skutki uboczne na waszym zdrowiu wywołane
moim wyciem. –Wyrecytował Joe i wstał.
-Taa.. –Jęknął Brad i wszyscy podeszli do Mike’a, który
siedział przy komputerze.
-A co z nagrywarką? Kupiłeś nową? –Spytał Brad, nachylając
się nad komputerem i patrząc w ekran.
-Czy wyglądam jakbym ją kupił? –Odpowiedział z ironią Mike.
–Nie mam teraz kasy, ale obiecuję, że jak będę miał, to kupię nową, a tą
wywalę! Ciągle się przycina i na dodatek dźwięk jest okropnie zniekształcony.
Reszta wydała tylko niezidentyfikowany pomruk i przysunęli
sobie krzesła pod biurko, gdzie siedział Mike.
-To co, może najpierw spróbujemy z bezpiecznikiem*?
***
-Nie możesz tego zrobić!
-Ależ owszem, mogę i zrobię to. Mam tego dość,
rozumiesz? Ciągle tylko się kłócimy, o
teksty, o wszystko. Oni mnie nie rozumieją. Ty mnie rozumiesz, wolę ten czas
poświęcić dla ciebie.
-Nie pozwolę, żebyś zaprzepaścił swoje szanse przeze mnie.
-Kotku, nie zrobię tego.-Objął ją ramieniem.
-Zerwę z tobą jeśli to zrobisz, jasne? –Spojrzała na niego
badawczo.
Chłopak parsknął śmiechem.
-Który raz mi to już mówisz? Zgubiłem rachubę, gdy
zagroziłaś mi tym jedenasty raz!
-Teraz mówię poważnie. –Cmoknęła go w policzek, po czym
wstała i podeszła do walizki. –Idź i zrób lepiej jakąś herbatę.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, madame. –Ukłonił
się, a potem szybko wybiegł z obawą, że zaraz oberwie. Jak nie poduszką, to
czymś cięższym i ostrzejszym.
Samantha uśmiechnęła się do siebie, po czym wstała. Była w
jego pokoju. Cały obwieszony plakatami różnych zespołów, o których nigdy nie
słyszała. Czasem się zastanawiała, czy na pewno do siebie pasują. Mają całkiem
inne zainteresowania. To znaczy, wcale nie takie odległe od siebie. Czasem
podobne… Ale to rzadko. On chciał być wielką gwiazdą rocka. Ciągle jej o tym
mówił, gdy zaczęli się spotykać. Teraz nawet nie zaczyna tego tematu. Czy to
jej wina? Może zajmuje mu zbyt wiele czasu, który mógłby poświęcić na próby?
Pamięta ten pierwszy dzień, gdy go poznała. Dawali koncert z Grey Daze w
pobliskiej knajpce. Szalała za nimi. Poznali się, zaczęli ze sobą chodzić, on
zaczął olewać próby, tłumacząc to tym, że chłopaki z zespołu go denerwują. Ile
w tym prawdy? Nie wiadomo. Boli ją to, że marnuje swój talent. Swój wielki
talent, który nie każdy ma szczęście dostać. Nie może na to pozwolić.. A ona?
Ona nie wiedziała kim chce zostać. Weźmie to, co przyniesie los.
W pokoju panował
mały bałagan nadając mu trochę chaotyczny wygląd, ale czuła się w nim dobrze. Jak
u siebie. Było raczej przytulnie. Nie za wiele miejsca. Akurat.
-Zrobiłem ci zieloną, twoją ulubioną. –Wszedł do pokoju Chaz
niosąc dwa lekko poobijane kubki. Ostrożnie postawił je na biurku, po czym
podszedł do dziewczyny i objął ją w talii.
-Dziękuję.
-Jeszcze się nie rozpakowałaś? Może ci pomóc? –Kucnął obok
walizki i zaczął ją otwierać. Nagle zauważył, że Sam dalej stoi w miejscu z
kamienną twarzą. –Hej, hej, Sam, co to za mina?
Szybko wstał i położył ręce na jej ramionach. Spojrzał jej w
oczy i ujrzał w nich pewnego rodzaju zagubienie. Miała pusty wzrok.
-Źle się czujesz? Boli cię coś?
-Nie… Ja… Zamyśliłam się. –Uśmiechnęła się niezbyt przekonywająco.
-Wiem! Jesteś głodna. Zrobię coś do jedzenia!
-Heh, Chaz, nie trzeba.
-Ok., to rozpakuję ci walizkę.
-Chester! –Krzyknęła. –Jesteś trochę nadopiekuńczy. Sama dam
sobie radę, ale to później… -Podeszła bliżej niego. –Teraz mam ochotę na coś
innego… -Zdjęła mu koszulkę, po czym zatopiła swoje usta w jego.
-Rozumiem. –Oderwał się od niej i uśmiechnął zawadiacko.
Objął ją w talii i zagłębili się w namiętnym pocałunku. Po chwili znaleźli się
już na łóżku.
-Zapowiada się bardzo ciekawa noc… -Wyszeptał jej do ucha.
__________________________*
*Stara piosenka Xero- Fuse (z ang. bezpiecznik)
/ Angel.Park
*Stara piosenka Xero- Fuse (z ang. bezpiecznik)
/ Angel.Park
Czyli Chester i Sam zwieli przed jej ojcem (Hip Hip Huraaaaa!), a Spike i reszta będą z pewnością szukać wokalisty... :D
OdpowiedzUsuńTak patrzą na to zdjęcie uświadomiłam sobie, jaką przemianę Chestera musiała przeżyć Samantha. Widziałaś może zdjęcie z ich ślubu. Lekko zakompleksiony, przygarbiony chłopak w długich, ciemnych włosach. Na fotografii powyżej figuruje zupełnie ktoś inny... Nie zazdroszczę dziewczyną muzyków z czasów, gdy nie byli jeszcze sławni, a potem praktycznie z dnia na dzień stają się popularni.
Widziałam, widziałam. Nawet kiedyś dodałam na stronie... Ah te jego dredy...hehe:P
UsuńEj,bo sie jeszcze okaże, że Chaz reggae śpiewał. A kiedy następny? Linkinowych snów :D
UsuńHehe dzięki:D Postaram się dodać następny nieco śmieszniejszy i mam nadzieję, że w następną sobotę:)
UsuńWeź napisz coś beznadziejnie, bo mi się już nudzi pisanie, że to jest super xDD
OdpowiedzUsuńA ja to przeczytałam i miałam baaaaaaardzo dziwny sen o Grey Daze. Miałam o nich książkę i oni jako obrazki łazili po stronach i gadali. A Benish był wilkołakiem. Za dużo Harry'ego Pottera -,-
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :D To, jak Mike i reszta będą szukać wokalisty, będzie na pewno ciekawe, a ty to ciekawie opiszesz. Mam nadzieję, że następny będzie w następną sobotę :D
OdpowiedzUsuń"Nie odpowiadam za skutki uboczne na waszym zdrowiu wywołane moim wyciem" - Joe, dzięki temu człowiekowi padam ze śmiechu ostatnio nader często. A reszta... Świetnie, że Sam i Chaz zwiali przed jej ojcem-psychopatą.
OdpowiedzUsuńZdjęcie naprawdę mi się podoba, nie wiem czemu, ale mam sentyment do czasów, kiedy to Chester miał jeszcze blond włosy i nosił tak często okulary.
Do następnego i dużo weny!
Też wolę tamtego "starego" Chaza. W ogóle wydaje mi się,że LP bardziej się wtedy przykładali do wszystkiego, wystarczy obejrzeć koncert z Mason Jar. Prezenty dla fanów i wgl. Ale może dlatego, że byli mniej znani i przed sceną nie stała banda ochroniarzy :D
Usuńdokładnie. chodzi też o to, że teraz Linkin Park stał się firmą (płatna strona, produkowanie butów itd), a kiedyś był... zespołem. tak po prostu :)
UsuńCieszę się, że szczęśliwie uciekli. Doskonale rozumiem Sam. była przez ojca upokarzana, miała dość. nie mogła pozwolić na to by po raz kolejny zniszczył jej szczęście. Chester był jej ratunkiem.
OdpowiedzUsuńMike... uuu, zakochałeś się chłopcze!
Czekam na następny :)
Potwierdzam, dobrze, że Sam się postawiła. W końcu Chaz to jej nadzieja, pomoc, itp. :3 Ogólnie nigdy za nią nie przepadałam, ale w Twoim opowiadaniu ją lubię. Jest bardzo pozytywną postacią. Jestem tylko ciekawa, jak (i o ile) zakończysz ich związek. :)
OdpowiedzUsuńRozdział dobry i czekam na kolejny. :3
Wybacz za hmmm "olewnictwo", ale mogłabyś mi skrócić swoje opowiadanie? Jest o Linkin Park ok, ale chodzi mi czy masz jakiś konkretny cel do którego tu dążysz..
OdpowiedzUsuńTak. Chcę mniej więcej przedstawić ich całą historię w skrócie w postaci retrospekcji itp. Niektóre rzeczy oczywiście wymyślam, ale mniej więcej.
UsuńNowy, zapraszam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy: lost-in-your-mistakes.blogspot.com
OdpowiedzUsuń