___________________________________*
Rok 1996…
-I raz, i dwa, i raz, dwa, trzy!
W pomieszczeniu rozległ się głośny dźwięk perkusji, a potem gitary elektrycznej. Wszystko aż drgało od mocy, z jaką wydobywała się muzyka z głośników. To, że huczało w uszach, dawało jeszcze większego powera, aż chciało się skakać.
-Mike! –Wrzasnął Brad na całe gardło, by przekrzyczeć muzykę.
-Co? A tak… -Shinoda szybko złapał mikrofon i z opóźnieniem wszedł na swoją partię.
Chłopaki przestali natychmiast grać i spojrzeli na niego z wyrzutem.
-Spike! Robimy to już 53 raz! –Powiedział Joe, zdjąwszy słuchawki.
-Taa… już mi ręce wysiadają. Prawie ich nie czuję. –Dodał Bourdon i rzucił pałeczki na ziemię, które poturlały się, aż pod nogi Mike’a.
Ten spuścił głowę i siadł na podłodze wyczerpany. Przetarł twarz rękoma i oparł ją o nie.
-Przepraszam chłopaki.. Rozkojarzyłem się. –I podniósł jedną pałeczkę, po czym zaczął ją obracać, jakby sprawdzając jej strukturę.
-53 raz! –Dodał Dave i zdjął gitarę. Na jego ramieniu został czerwony ślad po pasku, na którym wisiała.
-Mike, o co chodzi? –Spytał Brad i podszedł do przyjaciela.
-Nie wiem. Mam już tego wszystkiego dość. Dzisiaj ledwo dałem radę przyjść na próbę. Mama jest poważnie chora, Mark też pakuje się ciągle w jakieś kłopoty przez co ciągle nie ma go na próbie i jeszcze… -Tu urwał. Ugryzł się w język i przeklął w duchu.
-Anna. –Dokończył za niego Delson.
Shinoda mocniej ścisnął pałeczkę, aż poczuł w palcach lekki ból.
-Nawet nie chciała dziś ze mną porozmawiać na przerwie. –Prychnął ze złością i wyrzucił pałkę w kąt, gdzie znów się odbiła i poturlała się prosto do Roba. Ten podniósł ją i wsadził na wszelki wypadek w kieszeń.
-Słuchaj, nie przejmuj się nią. –Zaczął niepewnie Dave.
-Tego kwiatu jest pół światu. –Rzucił Hahn, przekręciwszy powiedzenie nieco i sięgnął po batona, który leżał na szafce z lewej. Zaczął go rozpakowywać. –Jak nie ta, to inna.
-Ale ja nie chcę innej, nie rozumiecie?! –Tym razem Mike wrzasnął i wstał z ziemi tak gwałtownie, że o mało nie uderzył czołem o brodę Delsona. –Ahh..
Podszedł do ściany i uderzył w nią z całej siły pięścią. Nie poczuł bólu. Dzięki temu jego złość choć w połowie wyparowała razem z uderzeniem, któro zostawiło małe wgniecenie w betonie.
-Ktoś nam się tu chyba poważnie zakochał.. –Phoenix poruszył śmiesznie brwiami i zagwizdał.
-Idź do domu, stary. Prześpij się, zjedz coś. –Do czarnowłosego podszedł Brad i poklepał go przyjacielsko po ramieniu. –Nie myśl o tym całym gównie, które ciągle nas otacza.
-Brad, jakie słowa. –Zaśmiał się cicho Joe, gryząc czekoladowo-orzechowego batonika. –Poezja…
-Jest już późno.
-Ale..
-Spokojnie, spakujemy sprzęt. Idź do domu. Porozmawiaj z Jasonem o Annie. –Dodał Rob z uśmiechem. –Może to nie jest na poważnie..
-Mam taką nadzieję.
***
-Chester, prosimy, wróć..-Wal się.
-Chester!
-Co?!
Chłopaki stali właśnie przed domem Beyersa. Wszyscy z uwagą wpatrujący się w naburmuszonego Benningtona.
-Słuchaj, wiem, że mieliśmy trochę sprzeczek, ale.. myślę, że to nie powód, żeby zaraz odchodzić…hm?
-Wyciągnęliście mnie z domu tylko po to, aby poprosić mnie o powrót do zespołu? –Zmarszczył brwi. –I to jeszcze kiedy wcale nie powiedziałem, że z niego odchodzę?
Reszta Grey Daze spojrzała po sobie z lekko zakłopotanymi minami.
-Yy.. no wiesz.. –Podrapał się po głowie Bobby, po czym dokończył. –Myśleliśmy, że po ostatniej kłótni zechcesz odejść.
-Na to wygląda, że to WY chcecie, żebym odszedł. –Chłopak wskazał na nich palcem, a potem na siebie. –I chcecie pokazać, że się mylę, zachęcając mnie do powrotu do zespołu.
Sean uniósł brwi.
-Stary, nie gadaj głupstw.. –Machnął ręką. –Po prostu już się nie kłóćmy..
Przez chwilę zapanowała cisza.
-Hmm.. –Chester zaczął udawać, że się zastanawia. –Okey.
Wszyscy odetchnęli z ulgą.
-No to chodźmy na próbę! –Zawołał ochoczo Mace z wielkim uśmiechem.
***
-Wszystko podłączone? –Spytał Sean, upewniając się zanim zaczną.-Taa.. jedziemy! –Powiedział Chester i po kilku sekundach rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki. Piosenki, do której sam napisał tekst.. Nad którą siedział godzinami, czasem nie przesypiając nocy, by tylko upewnić się, że jest skończona.
Zaczął śpiewać. Najpierw delikatnie, spokojnie, zmysłowo..
Nakłuwaj mnie, spraw, żebym czuł się prawdziwy
Torturuj mnie, przeciągnij mnie pod sobą
Fala podnosi mnie na górę i zrzuca
Fala sprawia, że się zamykam
Po czym przeszedł prawie do ryku, dając upust swoim emocjom. Czuł każdy dźwięk, każde słowo. Może dlatego, że jest to o nim? Chłopaki o tym nie wiedzą i on też nie byś świadomy tego, pisząc tą piosenkę. Dopiero gdy prześpiewał ją kilka razy zrozumiał, że to po prostu on. Jego życie.
Życie jest zbyt krótkie by być odurzonym
Życie jest zbyt krótkie by być przeciąganym
Proszę traktuj mnie jakbym był upadłym aniołem
Powstrzymaj mnie, mów mi kłamstwa..
Zanim zdążyli dokończyć do Chestera zadzwonił telefon.
-A tam kto? –Spytał Sean, przerywają granie.-Nieznany numer.. –Zmarszczył brwi.
-Nie odbieraj. –Dodał Dowdell. –Pewnie ktoś sobie jaja robi.
-Właśnie, nie ma czasu na to! –Krzyknął Mace. –Idioci..
-Oj dobra.. –Odparł Bennington i odebrał. –Najwyżej się pośmiejemy.. Halo?
Chłopaki spojrzeli po sobie z niecierpliwieniem.
-Tak, Chester Bennington.. –Chłopak zmarszczył brwi. –Ale o co chodzi..? Tak, jestem chłopakiem Samanthy Olit.. tak, tak.. Co? Co się stało..? Jak to?? W szpitalu?!
Rok 2007…
Mike spuścił głowę, łapiąc się za włosy. Oddychał szybko i niespokojnie.
-Przyjechałem najszybciej jak się dało.. –Wymamrotał.
Anna chlipnęła głośno, drżącą ręką trzymając się za usta, żeby nie zacząć głośno płakać. Stała i patrzyła na męża.
-Anna.. Jak mogłaś zgubić Otisa..? –Głos prawie mu się załamał.
Kobieta nic nie powiedziała. Po jej policzku poleciał kolejny strumień łez. Głos uwiązł jej w gardle.
-Anna! –Krzyknął w końcu, wstając z kanapy. –Musimy coś zrobić! Nie możemy bezczynnie siedzieć i czekać!
-Ale policja już się tym zajmuje..
-Gówno mnie obchodzi policja! My jesteśmy jego rodzicami, już zapomniałaś?! Musimy go odnaleźć, a policja nic nam nie pomoże, oprócz dodatkowych zmartwień! -Tu na chwilę przerwał i spojrzał na swoje stopy. Po chwili przeniósł zrozpaczony wzrok na żonę. -Anna.. Zapomniałaś jak bardzo się o niego staraliśmy?? -Podszedł do niej i potrząsnął nią lekko.
-Zapomniałaś przez co przechodziliśmy?? Jak długo..
-Mike! -Krzyknęła w końcu desperacko, wyrywając się z jego uścisku. -Jak mogłabym o tym zapomnieć?! -Wykrzyczała przez łzy. -To ja go urodziłam! Jak mogłabym zapomnieć o tym przez co przechodziliśmy?! Jak możesz tak mówić!
-A jak TY mogłaś go zgubić! -Odkrzyknął i odsunął się od niej. -Boże! Zamiast go szukać, kłócimy się jak banda nastolatków..
Anna wpadła już w histeryczny płacz.
-Otis... -Łkała, przełykając słone łzy. -Moje kochane dziecko... Moje najdroższe..
-Anna.. -Złapał jej twarz w dłonie. -Spokojnie, spokojnie, cii... -Pocałował ją cały rozdygotany w czoło. -Proszę cię, przypomnij sobie, czy nikogo podejrzanego nie było w pobliżu.
-Nie.. nie pamiętam.. -Otarła jeden policzek.
-To ważne. -Nalegał dalej.
-Przecież wiem! -Krzyknęła.
Nagle otworzyła szeroko oczy i usta.
-Co? Co jest?
-Ta kobieta...
-Jaka kobieta? -Spojrzał w jej nieobecne oczy. -O czym ty mówisz?
-Kobieta w parku! W czerwonym płaszczu. Ciągle się nam przyglądała. Raz nawet podeszła i spytała, czy Otis nie chce lizaka. Tak! -Ryknęła. -To musi być ona!
Kilka lat wcześniej...
-Kocham cię. -Anna pocałowała chłopaka w usta.
-Ja ciebie też. -Objął ją i przyciągnął do siebie.
-Dziś było lepiej niż zwykle. -Uśmiechnęła się chytrze i kuksnęła go w bok.
-Czy ty uważasz, że jestem zły w łóżku? -Uniósł jedną brew.
-Ależ skąd. Ty tak mówisz. -Wskazała na jego nagi tors.
-Jesteś wredna! -Posłał jej łobuzerski uśmiech, po czym podniósł się i nachylił nad nią. Musnął nosem o jej nos, przybliżając swoje usta do jej. Gdy przygryzł jej wargę, usłyszał cichy jęk. Uśmiechnął się do siebie i szybko wstał.
-Hej! Jeszcze nie skończyliśmy.. -Krzyknęła za nim. -Jesteś wredny! -Rzuciła go poduszką.
-Ty tak mówisz. -Powtórzył jej słowa i posłał łobuzerski uśmiech. -Chcesz coś do jedzenia?
-Tak, poproszę jajecznicę z bekonem i tostami.
-Łakomczuch. -Wywrócił oczami, a ta posłała mu całusa.
-Czekam. -Ponagliła go, słodko mrugając oczami.
Gdy Shinoda wyszedł do kuchni, Anna przykryła się szczelnie kołdrą aż po samą szyję, głośno nabierając powietrza. Zamknęła oczy, wspominając kilkanaście ostatnich minut. Uśmiechnęła się do siebie i oblizała usta. Po chwili poczuła zapach jajek, co oznaczało, że Mike już coś pichci. Przewróciła się na bok i wbiła wzrok w podłogę.
Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi i zbliżające się ostrożnie kroki.
-Hej, śpisz?
Usłyszała jak stawia ciężką tacę na szafce i wchodzi na łóżko, które cicho zaskrzypiało pod jego ciężarem.
Zamknęła szybko oczy.
-Wiem, że udajesz.. -Usłyszała cichy głos tuz nad uchem. Przeszła ją gęsia skórka pod wpływem jego ciepłego oddechu. Dalej się nie odwracała.
-A więc tak się bawimy... -Kontynuował dalej swój monolog, tym razem przechodząc do czynów. Wsunął rękę pod kołdrę, którą owinęła się Anna i położył ją na jej talli. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, zaciskając usta, żeby nie pisnąć.
Mike powędrował nieco wyżej, czując jak przechodzą ją dreszcze.
-Mike! -Obruszyła się i wtedy owinął swoje ręce wokół jej całej talii. -Wiesz, że mam łaskotki!
-Mhmm i nie tylko. -Uśmiechnął się i przysunął twarz do jej policzka, smyrając go swoim nosem.-Przyniosłem jedzenie.
-Chyba już nie jestem głodna. -Odwróciła się w jego stronę, przygryzając wargę. Ich usta były coraz bliżej siebie. Czuła jego ciepły oddech. -Mam ochotę na coś innego..
-Tak? -Uniósł jedną brew z uśmiechem. -A na co?
Pchnęła go do tyłu tak, że położył się w poprzek łóżka. Dalej trzymała kołdrę blisko siebie, gdyż pod spodem nie miała nic więcej.
Usiadła na nim okrakiem i pochyliła się nad jego twarzą.
-Na to.. -Wyszeptała mu do ucha tak, że tym razem to jego przeszedł dreszcz podniecenia.
Położył swoje ręce na jej udach i podniósł się, by ją pocałować. Ta wpiła się w niego zachłannie znów pchając go do tyłu i ujmując rękoma jego twarz. Zaczął muskać i przygryzać ustami jej szyję, schodząc coraz niżej. Usłyszał jej cichy pomruk, co świadczyło o tym, że jej się podoba. Jedną ręką trzymając jej udo, drugą powędrował do kołdry, która kryła jej nagie ciało. Szarpnął nią lekko i natychmiast opadła, odsłaniając to, czego tak bardzo pragnął.
Po chwili dziewczyna odsunęła się od niego, patrząc w jego oczy z rozbawieniem.
-Na co się tak przyglądasz?
-Na ciebie. -Musnął jej usta.
___________________________________________*
Ok, chcę Was poinformować, że zamierzam niedługo zamknąć tego bloga. Miałyśmy go pisać razem z Meteorą (dawniej Żona Chestera), ale wyszło tak, że tylko ja to robię. Nie mam do niej żalu, bo po prostu nie miała dziewczyna czasu. Drugą przyczyną jest to, że zaczęłam pisać coś innego, nowego i może założę nowego bloga z tym związanego. Jestem osobą trochę niepozbieraną i nieogarniętą, dlatego skończę pisać na brudno i wtedy może zacznę to publikować. A jeśli chodzi o powyższe opowiadanie, to przewiduję, że dodam jeszcze kilka rozdziałów i jakoś to zakończę.
Dziękuję za to, że jesteście!:)
/ Angel.Park
Rozdział fantastyczny ! :D . Końcówka była taka urocza :) Nie kończ ;_; jeden z najlepszych blogów jakie czytam. Mam nadzieję, że się jeszcze zastanowisz nad tą decyzją . :) Życzę dużo weny i pozdrawiam . ~ ChazzyChaz ♥
OdpowiedzUsuńJeju! Dzienkuję, za to Grey Daze. Nie kończ za szybko a jak już to tak, żeby zakończenie było, zanim skończysz. Ogólnie rozdział jest za...naprawdę świetny, rzadko mi się to zdarza, ale po raz trzeci w całym życiu łatwo czytało mi się sceny czułości :)
OdpowiedzUsuńwbij też na mój drugi blog
onlymy-way.blogspot.com
Fantastyczny rozdział :) Jeden z najlepszych, jakie do tej pory zdarzyło mi się tu czytać!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze trochę rozdziałów tu się pojawi, zanim zamkniesz bloga, bo jestem fanką od samego początku, jak tylko się dowiedziałam o jego istnieniu. Cóż więcej dodać... Jak zwykle Joe jest przecudny, baton i "na luzaka" :D Bardzo mi się też podobają sceny z Anną i Mikeyem, ale to dlatego, że ja bardzo lubię tą parę :)
Dużo weny! I czekam z niecierpliwością na następny!
Zapraszam na nowy, przedostatni rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy :) ~ChazzyChaz ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział u Gunsów :D
OdpowiedzUsuńszkoda, że zamykasz bloga, jest naprawdę fajny, taki prawdziwy. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Czekam na te ostatnie rozdziały i nawet nie próbuj zostawiać tego opowiadania bez zakończenia! ;)
OdpowiedzUsuńI oczywiście świetny rozdział, Grey Daze :')
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwszy rozdział nowego opowiadania na you-could-be-mine-guns.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńU mnie kolejna premiera
OdpowiedzUsuńyou-could-be-mine-guns.blogspot.com